Motto : malarstwo to moje lekarstwo na smutek i zmęczenie
– W dzieciństwie pragnęłam być pielęgniarką i jestem nią, ale miałam też inne marzenia, związane z tym, że w mojej głowie rodziło się tysiące pomysłów na wiersz, opowiadanie czy rysunek, czyli nieustające pragnienie tworzenia – mówi Beata Majchrzak, która podpisuje swoje obrazy La Speranza.
– Malować zaczęłam już jako dorosła osoba, podczas pobytu we Włoszech i tam zostały moje pierwsze obrazy, zdobiąc ściany obcych mi osób – mówi artystka, która trwającą po dziś dzień przygodę z malarstwem rozpoczęła w 1997 roku. Jednak od powrotu do Polski w roku 2009 cały czas pracuje nad nowymi pracami odbywając samotne spotkania ze sztalugą.
– Po prostu miłość od pierwszego wejrzenia! – śmieje się La Speranza, której świat, jak sama przyznaje, za sprawą malarstwa zamienił się w paletę barw, zapachów, pomysłów i bałaganu w mieszkaniu.
– Na początku malowałam na podobraziach lub drewnie nożami kuchennymi i innymi rzeczami, które miałam pod ręką – przyznaje malarka, której pierwszymi tematami były kwiaty, zwierzęta i szeroko pojęta przyroda, ale na tym się nie skończyło. Potem przyszedł czas na abstrakcję.
– Nie maluję ciągle tego samego, bo nie jestem w stanie – mówi Beata Majchrzak, zdradzając, że miewa fazy nie tylko na różne tematy, ale i techniki, a jest w stanie malować każdą.
– Subtelność nieprzypadkowych pociągnięć farbami, mieszanie kolorów, dołożenie do tego sznurka, folii aluminiowej, gazy i bibuły to moja droga do sukcesu – stwierdza artystka, która latami uczyła się nowych technik, w pewnym momencie dorosła do abstrakcji, a potem wypracowała własną technikę, by malować obrazy strukturalne.
– Teraz maluję kolejną moją techniką, która jest trochę połączona z kubizmem, ale polega na liniach i kolorach, a konkretnie stosowaniu przeciwieństw zarówno w barwie jak i rysunku – zdradza La Speranza, przyznając, że jedyne co ją nieraz w tworzeniu zatrzymuje to brak czasu związany z codziennymi obowiązkami, czyli praca i rodzina.
– Malarstwo, a co za tym idzie kolory, terpentyna, werniks i szpachelki to moje lekarstwo na zmęczenie, smutek i żale – mówi artystka, której prace były publikowane w tygodniku Angora, zdobią ściany prywatnych mieszkań, ale też jednej z przychodni w Piasecznie, bo La Speranza za swój sukces uważa fakt, iż udało jej się połączyć pracę pielęgniarki z tworzeniem.